Chris Martens z serwisu HiFi Plus okiem specjalisty spojrzał na Sonica DAC. Jak można było się spodziewać, nie szczędził pochwał najnowszemu urządzeniu od OPPO.
Wielu entuzjastów zna OPPO Digital jako producenta ponadprzeciętnych odtwarzaczy płyt, high-endowych słuchawek planarnych i podobnych sprzętów powiązanych z „małym audio”. Ostatnio OPPO zaczęło eksperymentować, czego wynikiem jest audiofilski DAC / odtwarzacz sieciowy, Sonica DAC, czyli obiekt tej recenzji.
Po raz pierwszy trafiłem na Sonica DAC w zeszłym roku, gdzie miałem okazję porozmawiać z szefem działu technologii w OPPO, Jasonem Liao. Skromny i zachowawczy, wymienił wszystkie cechy i funkcje nowego flagowca, a następnie dodał: „myślę, że to najlepiej brzmiące źródło dźwięku, jakie kiedykolwiek stworzyliśmy”. To wtedy zdecydowałem, że jak tylko urządzenie trafi na rynek, od razu sprawdzimy, na co je stać.
Aby poznać wszystkie cechy Sonica DAC, zaczniemy od głównej funkcji, czyli służenia za uniwersalny DAC audiofilskiej klasy. Aby sprostać zadaniu, OPPO sięgnęło po 32-bitowy układ ES9038PRO HyperStream, czyli flagowy układ firmy SABRE PRO, który oferuje niewyobrażalne 140dB dynamiki. Wejście USB potrafi przyjąć sygnał PCM o częstotliwościach od 44.1 kHz do 768 kHz i próbkowaniu 16, 24 lub 32 bity. Poza tym mamy możliwość odczytu plików DSD 64, 128, 256, a nawet DSD512 w trybie natywnym. Dodatkowo DAC zapewnia możliwość połączenia pamięci USB, wejścia optyczne i koaksjalne, a dodatkowo całą mnogość strumieniowania, jednak na nich skupimy się później. Wejścia S/PDIF, sieciowe oraz USB wspierają PCM w przedziale 44.1 kHz do 192 kHz i próbkowaniu 16/24 bit oraz pliki DSD64.
Aby pomóc w osiągnięciu czystego sygnału i niskiego poziomu szumów, konstrukcja Sonica DAC jest w pełni zbalansowana od A do Z, to znaczy od układu DAC aż do złącz XLR na tylnym panelu. OPPO deklaruje nawet, że wyjścia RCA korzystają z toru zbalansowanego, który dopiero na samym końcu drogi jest konwertowany. Pozwala to uzyskać lepszy stosunek sygnału do szumu, poprawia jakość sygnału oraz zapewnia lepszą separację sygnałów.
Do zasilenia całości wykorzystano masywny transformator toroidalny, który nieco wyjaśnia niemałą wagę urządzenia równą 4,7 kilograma. Kiedy wyciągniemy Sonica DAC z pudełka, obcujemy z imponującym wykonaniem – to sugeruje, że w środku znajdziemy równie interesujące komponenty.
Gdyby oferowano Sonica DAC jako konwencjonalny konwerter cyfrowo-analogowy, podejrzewam że OPPO zgarnęłoby kilka nagród za wyjątkową jakość dźwięku i genialny stosunek jakości do ceny. Prawda jest jednak taka, że Sonica to znacznie więcej, niż typowy DAC – to także w pełni wyposażony streamer oraz odtwarzacz plików cyfrowych. Właściciel może wykorzystać urządzenie do strumieniowania z lokalnych serwerów DLNA( przez złącze Ethernet lub bezprzewodowo przez Wi-Fi), dysków sieciowych, a także do strumieniowania z Tidala oraz Spotify. Co więcej, istnieje możliwość podłączenia pamięci przenośnych USB prosto do urządzenia – do sterowania wykorzystujemy wtedy darmową aplikację OPPO Sonica dostępną na smartfony i tablety. Wreszcie istnieje możliwość strumieniowania przez Bluetooth 4.1 i Apple AirPlay, co oznacza, że możemy w łatwy sposób strumieniować muzykę z urządzeń opartych o systemy iOS oraz Android.
Rdzeniem całego obcowania z urządzeniem jest aplikacja OPPO Sonica, która jest darmowa, bardzo przejrzysta i bardzo łatwa w użytkowaniu. Po zainstalowaniu przechodzimy przez krótki samouczek i łączymy się z urządzeniem – to wszystko, od tej chwili można strumieniować muzykę z lokalnych zasobów sieciowych czy też urządzeń podłączonych przez USB. Sama aplikacja nie jest tak rozbudowana jak ta od Naim czy Roon, ale jej błogosławieństwem jest prostota obsługi – trochę mam już dosyć przechodzenia całego kursu obsługi aplikacji, aby po prostu usłyszeć muzykę. Czasem taka prostota to genialna sprawa, nieprawdaż?
Na pierwszy ogień podłączyłem Sonica DAC do systemu słuchawkowego Sonoma Acoustics Model One Electrostatic, dzięki czemu nie tylko mogłem przekonać się o wydajności konwertera plików ekstremalnie wysokiej rozdzielczości, ale także porównać Sonicę do wbudowanego w system Sonomy przetwornika cyfrowo-analogowego. Gdybym miał do wyboru tylko jedno słowo na opisanie dźwięku w Sonica DAC, użyłbym przymiotnika „mistrzowski”. To niemały komplement, bo nie zdarza mi się go używać w odniesieniu do streamerów/DACów w kwocie poniżej Ł1000 – ile zresztą jest takich urządzeń w tej cenie? „Mistrzowski”, bo niezależnie od tego, jak wielki, mały, dramatyczny czy subtelny jest dźwięk, Sonica DAC wyciąga z niego wszystkie niuanse w wyrafinowany, odkrywczy i zdecydowany sposób. W przeciwieństwie do urządzeń zafiksowanych na wyciąganiu wszystkich szczegółów, Sonica nie traci finezji i polotu w muzyce, bo odtwarza ją w sposób właściwy i wdzięczny, nie tracąc absolutnie nic na autentyczności. Nie mam tu na myśli przesadnego słodzenia, ale takie, które uwydatni różnicę między gitarą klasyczną a taką z metalowymi strunami czy też pokaże gryzący dźwięk instrumentów dętych przy jednoczesnym odkryciu ich metalicznego pobłysku. Konkluzja jest taka, że Sonica DAC zapewnia bogaty (ale nie sztucznie wzbogacony) ton, jasno określone detale bez sztucznego podkreślania krawędzi i możliwość eksploracji basu z jego detaliczną stroną, bez wpadania w zimno i nadmierną analityczność.
Niektóre świetne przykłady takiego grania to występ na żywo Miles’a Davis’a w utworze Cyndi Lauper „Time after time” z płyty Live Around the World [Warner Bros., 16/44.1]. Utwór zawiera całe spektrum możliwości Davis’a i jego gry na trąbce, od szeptanych do wygrywanych pełnym gardłem poziomów – każdy z tych dźwięków brzmi dokładnie tak, jak powinien, szczególnie w momentach, gdy Davis uzupełnia energetycznie główną melodię. Wisienką na torcie jest to, w jaki sposób Sonica DAC oddaje pozostałe dźwięki wychwycone przez mikforony w trakcie powstawania nagrania, takie jak ekstremalnie subtelne akcenty generowane przez resztę zespołu. To właśnie takie detale sprawiają, że OPPO generuje scenę niesamowicie szeroką, głęboką i daje poczucie bycia właśnie, tam, na miejscu, na żywo.
Gdy włączyłem znacznie wcześniejsze nagranie (z początku lat 70’), wrzuciłem Tribute to Jack, również autorstwa Davis’a [Columbia, DSD64] i zostałem ponownie powalony kombinacją bogactwa dźwięku, przejmującej wyrazistości i szczegółowości w najlepszym wydaniu, takiej osiąganej całkowicie bez wysiłku. Potem przyszła kolej na niemal półgodzinne „Right Off” Michaela Hendersona i Billy’ego Cobhama – wtedy dotarło do mnie, ze nigdy wcześniej nie słyszałem, aby bas był taki soczysty, szybki i dosłowny, jak w przypadku Sonica DAC. Podobnie partie Cobhama, w tym skomplikowana praca talerzy z tak wyraźną (ale wciąż gładko brzmiącą) klarownością i niewymuszoną szybkością, dały mi do myślenia – po raz kolejny i kolejny myślałem tylko o porównaniu Sonica DAC z kilkukrotnie droższą konkurencją!
Konkludując, najlepszym powodem by rozważyć nowy produkt OPPO jest ten mistrzowski dźwięk, który w sprzęcie wielokrotnie droższym nie miałby się czego wstydzić. Do tego ogromna uniwersalność i mnogość funkcji wynoszą Sonicę na poziom „DAC do wszystkiego i na zawsze”. Z ceną poniżej 4500 zł, Sonica DAC to nie tylko audiofilski diament, ale także po prostu świetne urządzenie w jeszcze lepszej cenie.